niedziela, 12 grudnia 2010

Na spacerze w śniegu

niedziela, 12 grudnia 2010 1
Mimo zawiei zamieci wychynęliśmy nosa z domu. Zachustowany Ignacy usnął już po wyjściu z windy, a potem już tylko wzbudzał zdumienie: "To tam jest dziecko?".
Widziałam ją już dawno, ale weszliśmy dopiero wczoraj - niewielka kameralna galeria Po Prawej Stronie Wisły. Adres to Konopacka 15/1a. A w środku rzeczy w sam raz na gwiazdkowe prezenty. Na przykład przecudnej urody anioły, szczególnie urokliwe w pasiastych ubrankach, których na zdjęciach nie ma. I dżentelmen na koniu wykonany sprytną techniką lakierowanego papieru. Misterna rzecz. Warto zajrzeć, jeśli ktoś przechodzi w okolicy.
Galeria ma swój fan page na Facebooku i już jest w kategorii moich przyjaciół.

środa, 8 grudnia 2010

Uziemienie

środa, 8 grudnia 2010 4
Małe uziemienie, stąd brak postów. Jak tylko się ruszę z domu, ruszę też z pisaniem. Może to czas na opublikowanie kilku zdjęć zrobionych jeszcze w kolorze, bo teraz już tylko czerń i biel zmieszane w brudne błoto.
Praski detal - mali krzykacze przy ulicy Stalowej.

I inny mały krzykacz, który uziemił mnie chwilowo w domu.

sobota, 13 listopada 2010

Myślę, co mówię, mówię, co myślę

sobota, 13 listopada 2010 2
Zimno jak diabli. Po drodze zaliczone zielona herbata w Ale Sajgon (przemili właściciele, fajna muzyka, baaaaaardzo na nasze gusty ;)), czekolada w Czterech Pokojach, gdzie można też dostać te herbaty
Wileńska się rozwija na całego. 
No i dotarliśmy na koncert Lipińskiego z Tiltem. Problem tylko, gdzie stanąć: na torach tramwajowych, w środku przejścia dla pieszych czy przed przejściem? Absurd goni tutaj absurd.
Całkiem miłym pomysłem była trójwymiarowa instalacja na budynkach dyrekcji PKP i projekt "Flaga". Gdyby zawsze było tak kolorowo!
Jak zwykle jednak można było lepiej, sprawniej i pewnie taniej.
No i na kogo tu głosować, hm? Kto zajmie się walącymi się kamienicami, nieuregulowaną własnością, degrengoladą, wspieraniem organizacji pozarządowych działających na terenie Nowej Pragi? Życzenia są takie: żeby nie było kolejnej parowozowni, żeby nie było styropianu, żeby pomyśleć o dzieciach z biednych rodzin i zrobić dla nich więcej, żeby powstały nowe żłobki, żeby Pałacyk Konopackiego powstał z martwych i żeby zagospodarować pustą przestrzeń między Strzelecką a Czynszową, tereny dawnego bazarku. Więcej na te następne cztery lata nie oczekuję.

sobota, 6 listopada 2010

Pałacyk a sprawa Pragi

sobota, 6 listopada 2010 1
Odbyła się konferencja. Zorganizowana przez grono entuzjastów zmian na Pradze. Ludzi, którym na sercu leży dobro tutejszych zabytków.
Bo Praga to nie tylko menelia i klimatyczne knajpki, ale też jedna z najstarszych części Warszawy, gdzie na każdym kroku, niestety - sypią się zabytki.
Obok Pałacyku Konopackiego mieszkam. Woda leje się przez niezabezpieczony dach, ściany namakają. Okna są zabite dechami. Wiele lat temu wyprowadził się stąd ostatni ktoś, kto zamieszkiwał ostatnie piętro. Teraz w ogrodzie mieszka tylko piękna biała kotka.
Latem odbył się KNOT, o czym na blogu doniosłam. Na Knocie poznaliśmy Natalię, która zaprosiła nas do uczestnictwa w grupie deliberującej nad tym, co z Pałacykiem można zrobić, jak to zrobić jak najtaniej i najciekawiej. Po trzech miesiącach spotkań i wymianie maili została zorganizowana ta minikonferencja. Przyszła pani ENK i pan Bu w za krótkim krawacie (ponieważ nie lubię, pozwalam sobie na prywatne ukąszenie). Dowiedzieliśmy się, że owszem, Pałacyk jest zabezpieczony przed zgniciem i rozsypaniem się. Że zostało już wysłanych wiele wniosków o dotacje unijne na remont Pałacyku, w tym ostatnio jeden z propozycją, aby przeznaczyć go "na cele muzealne" (tak zostało powiedziane, słyszałam, potwierdzam - pan Bu dementował oczywiście). No i że uwaga, najważniejsze - na remont Pałacyku potrzeba 30 milionów!
Na to oburzyli się architekci i konserwatorzy, m.in. Małgorzata Pastewka, która pracuje przy rewitalizacji budynku przeznaczonego na Muzeum Warszawskiej Pragi. Ktoś odezwał się, że za tyle można wybudować 70-metrowy apartamentowiec w wysokim standardzie ("Wiem, bo pracowałem ostatnio nad takimi projektami"). No, ale dowiedzieliśmy się też, że tutaj też ekspertyzę wykonali "profesjonaliści".
I nie wiem, co teraz?
Chciałabym, żeby doszło do oficjalnej konfrontacji, żeby ta "ekspertyza" została zweryfikowana. Przynajmniej tyle. Żeby - jak zauważył pewien konserwator - nasze wnuki nie sprzedawały ostatnich zabytkowych cegieł z Pałacyku.
I żeby ktoś odpowiedział mi na pytanie, jak dziurawy dach, przez które leją się hektolitry wody, można uznać za zabezpieczony.
Pytam też, po co się starać - przygotowywać plany, mieć pomysły, robić projekt architektoniczny (wszystko zaprezentowane na konferencji), skoro i tak to wszystko na nic, bo nikt nie słucha?
Paranoja goni paranoję.
Może zacząć choć od uratowania tego słupa elektrycznego? No, chyba że na to potrzeba z 10 milionów. To przepraszam, nie wiedziałam.

piątek, 5 listopada 2010

Działania bazarkowe

piątek, 5 listopada 2010 2
Bazarek przy Strzeleckiej nieustająco mnie inspiruje. Dziś post o logice bazarkowej.
Wchodzę.
- Poproszę sałatę. Ile kosztuje? - Złotówkę. Dam pani dwie za złotówkę.
Pan wciska mi do torby dwie główki.
- Albo trzy.
- Nie, nie - zgniją mi, proszę pana. I botwinkę poproszę (tak, to w listopadzie jest botwinka) - 1,50 zł.
- Dam pani dwa pęczki za te 1,50 zł. I jeszcze do tego dymkę za 50 groszy. A może dwie?

Siatka pełna. Idę dalej.

- Poproszę po dwa jabłka: malinówki, kosztele, jonagoldy, golden delicious, ligole. Wszystkie po 2 zł kilogram.  Pan waży je razem.
- I jeszcze trzy gruszki do tego (4 zł za kilogram).
- To już niech będą w tej samej cenie.

Itede, itepe.

I tak wydawszy 20 zł, wychodzę z ciężkimi siatami z dodatkową cebulą, botwinką, sałatą, ogórkiem i gruszkami nie po 4, ale po 2 z za kilogram.

czwartek, 21 października 2010

Zwierzęta udomowione - ulica Targowa

czwartek, 21 października 2010 0

Kasia z Inżynierskiej 9

- To chodźmy jeszcze do Nizio. Tam jest jakaś nowa wystawa.
- OK.
I skręciliśmy w Inżynierską.

- Patrz, ktoś karmi kotkę!
- Proszę pani, może chce pani kotkę? Ma na imię Kasia. Została wyrzucona z domu, bo dostała rujki i pobrudziła pościel. Miała 4 kociaczki, trzem znalazłam dom. Jeden zginął. Pomożecie mi go poszukać?

Następnego dnia Cat Rescue Crew w składzie M., E. i ja załadowaliśmy Kasię do samochodu i uzbrojeni w latarkę czołówkę ruszyliśmy na podbój piwnic przy Inżynierskiej 9. Oczywiście towarzyszyła nam masa dzieciaków, które wzorem swoich sąsiadów, rodziców, wujostwa i kogo tam jeszcze rozpoczęły już bujne życie bramne.
Czarny kotek nie został znaleziony. Wrażenia z piwnic są jednak niewątpliwie niezapomniane. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Praga ma naprawdę olbrzymi potencjał jako tło horrorów. Zdechłe szczury, gruz, szmaty, smród.
I w tym wszystkim żyła sobie taka słodka Kasia. Szukamy jej domu.


niedziela, 17 października 2010

Stalowa 52, czyli czerwone najlepsze

niedziela, 17 października 2010 3
Już niedługo wina z tej winnicy będą dostępne przy Stalowej 52. Philippe Burel, przybysz z Prowansji, kilka lat temu kupił zaniedbaną kamienicę. Wczoraj o 19 nastąpiło uroczyste otwarcie odartej do czerwonej cegły nowej świetnej praskiej przestrzeni. Obejrzeliśmy przepiękne i bardzo poetyckie filmy o Targówku, zwanym niegdyś Potargówkiem, o czarownicy Pragenii, która wyczarowała Pragę Północ. I o dwóch bezrobotnych aktorach - w klimacie "Rejsu", rzecz zabawną niebywale.
Potem degustacja win - podobno czerwone najlepsze - które wkrótce mają być do kupienia tamże. A za rok mają być pokoje do wynajęcia i pracownie artystyczne, i restauracja, której nam tutaj tak bardzo brakuje.
Bardzo, bardzo liczę na to, że ruch na Praszce nie skończy się na 11 Listopada (chwała, że dopalacze idą precz), Inżynierskiej i Wileńskiej. I że Stalowa pójdzie w ich ślady. Są pierwsze jaskółki zmian i tutaj.

I tak zupełnie przy okazji informuję, że dostałam dziś takiego przemiłego maila:
Mam zaszczyt przekazać Państwu, że Państwa strona internetowa znalazła się wśród nominacji wybranych przez kapitułę konkursu "Syrenka w sieci". Już teraz zapraszam Państwa na uroczysty finał konkursu w sobotę, 23 października o godzinie 13.00 w Traffic Club, ul. Bracka 25, Warszawa. Szczegółowe informacje przesyłam w załączniku. Jeśli to możliwe, prosiłbym o ich rozpowszechnianie.


Rozpowszechniam więc wszem i wobec!

czwartek, 23 września 2010

Koteria, czyli jak sensownie pomagać kotom

czwartek, 23 września 2010 1
W 2009 roku powstał ośrodek Koteria za darmo sterylizujący i kastrujący miejskie koty wolno żyjące. To jedyny sposób na ograniczenie populacji tych zwierzaków. Tak żeby nie umierały w męczarniach w piwnicach dziesiątkowane przez epidemie, z głodu czy mrozu. Żeby poprawić ich byt.
Koteria swoją siedzibę ma na Grochowie, przy ulicy Kaleńskiej. Bardzo, bardzo polecam nową stronę Koterii i fan page Facebooku.
Post ze specjalnymi pozdrowieniami od Maniusia, który jest naszym nowym tymczasem i niedługo będzie szukał domu. Maniuś przyjechał z ulicy Sobieskiego. Urodził się w czerwcu, jego rodzeństwo umarło, został sam.

Styropianizacja

Są rzeczy, które bolą mnie szczególnie. Jedną z nich jest niszczenie pięknych starych fasad kamienic przez bezmyślne ocieplenia styropianem. Koszmarnym przykładem takiej działalności jest ocieplenie budynku przy ulicy 11 Listopada, u wylotu na Inżynierską. Grube płaty styropianu przysłoniły nawet stary kranik.
Dokładnie taki sam, jaki udało mi się ostatnio sfotografować przy ulicy Stalowej. Podobno w Berlinie teraz zdziera się styropian. My jak zwykle jesteśmy sto lat za Zachodem. U nas się zapomina - tak łatwo.

Linas Domarackas na Nowej Pradze

Bez zbędnego komentarza. Po prostu pięknie, tym razem na podwórkach Nowej Pragi.
Przy okazji polecam film o ludziach z prawego brzegu, którzy tworzą tutaj różne cudowności: http://www.youtube.com/watch?v=fi_gEQM97U4

Dzieci na Pradze

Mamy wrzesień, zaczął się rok szkolny. Pod oknami mamy dwie szkoły, więc przez cały dzień słychać dziecięce śmiechy i zabawy. Niedawno m.in. Stowarzyszenie Remus zorganizowało w ramach animowania różnych wydarzeń w dzielnicy mały teatr uliczny przy Strzeleckiej http://www.teatrremus.pl/animacja_praga.html
Może nie było to nic spektakularnego, ale następnego dnia na podwórku przy Czynszowej trójka dzieciaków uczyła się zawzięcie chodzenia na szczudłach.
Tutaj większość dzieciaków nie chodzi do prywatnych placówek, nie uczy się tańca towarzyskiego, tenisa i co najmniej trzech języków. Tym bardziej cieszy, że ktoś im pomaga w wyrównywaniu szans.
Przy okazji chciałam zareklamować sklep z rzeczami, które mogą być dla dzieci, ale mi podoba się tam prawie wszystko. No, nie umiem jeździć na monocyklu. Może Iggy'ego nauczę ;) Jak Bum Cyk Cyk http://www.bumcykcyk.com/
Właściciel pomaga dzieciakom m.in. na Brzeskiej w świetlicy środowiskowej.
A poniżej zdjęcia dziewczynek z letniego KNOTA w Pałacyku Konopackiego i rysunek z podwórka przy Stalowej.

poniedziałek, 6 września 2010

Na straganie w dzień targowy

poniedziałek, 6 września 2010 0
Bazarek przy Strzeleckiej. Odbywa się dwa razy w tygodniu - we wtorek i w piątek. Jest lokalnie, jest przaśnie i miło. Są dynie i cukinie. Jest mleko prosto od krowy i twarożki. I zielone pomidory - ile pani przywieźć? Pięć kilo? Dziesięć?
Pani ładna, pani kupi ten koperek.
Pani Heniu, ale ja już mam koperek.
To pani na zimę musi zamrozić! Pani jest przepiękna kobieta!

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Mgnienie lata i Hajdpark

poniedziałek, 30 sierpnia 2010 0
Festiwal zaczął się jeszcze latem, a kończy jesienią. Mimo że to ten sam miesiąc - pogoda skrajnie różna. Od jeszcze bardzo słonecznych dni po kompletną pluchę i szarugę. Skrajności targały też festiwalem Hajdpark, który zdominował nam wieczory w tym tygodniu. Było fajnie i miło, jak na "Lailonii" czy "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami", ale też dość... ciężko, jak na "Samotności pól bawełnianych" według Koltesa. Wiem, że nie jestem wytrwanym widzem teatralnym, ale naprawdę dawno się tak nie zmęczyłam. Nie chodzi tu niestety o emocjonalny wstrząs, który podobno powinien mi towarzyszyć po spektaklu, ale o poczucie bezsensu i nonsensowności. Nie potrafię napisać nic więcej i nie chcę, bo myślę, że aktorzy fantastyczni, ale... No, nie dla mnie. Podobno bilety były rezerwowane jeszcze w trakcie urlopu teatralnego, podobno sztuka wzbudza sensację i szykuje się już na podbój wielkiego świata. Coż, mojego serca nie podbiła.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Szogun z Łochowskiej

niedziela, 15 sierpnia 2010 2
W drodze do kawiarni, gdzie pełno książek varsavianistycznych, przy Łochowskiej siedział sobie kot. "To Szogun, proszę pani! A tu w oknie siedzi Ninja". Praski Dziki Wschód. Biedny głodny zapomniany Szogun na jednym z praskich podwórek. "On się tu, proszę pani, zmarnuje, niech pani go weźmie". No tak, gdybym miała miejsce... Szogun jest teraz w Koterii czeka na swój dom, być może przeczeka ten czas w domu tymczasowym na Gocławiu. Charakterny młody kocurek z zaropiałymi oczami. Bardzo gadatliwy, chrypliwym "Miau" domaga się głaskania. Spał na fotelu, który "ktoś przez okno wyrzucił", bo "proszę pani, tu, na Pradze, to folklor jest". "A jakby go pani chciała wziąć, to pani stanie tu pod oknami i krzyknie: Beata!, to ja zejdę".

A oto Szogun.

Gdyby ktoś chciał go przygarnąć, proszę o kontakt: 691 658 632, albo bezpośrednio z Koterią, kontakt na stronie.
To też odpowiedź na to, dlaczego nie zatrzymujemy kotów, którym dajemy dom tymczasowy - bo zawsze znajdzie się jeszcze większa bieda, dla której potem nie ma domu, która nie ma gdzie pójść. Mieszkanie i finanse nie są z gumy.
Pełno wspaniałych oswojonych kotów błąka się po ulicach - potrzebują naszej pomocy, bądźcie dla nich domami tymczasowymi. Satysfakcja gwarantowana ;)

Za zdjęcia Szoguna dziękuję nieocenionemu Maćkowi z Chwila Moment.

środa, 4 sierpnia 2010

Jaka piękna inicjatywa oddolna!

środa, 4 sierpnia 2010 0
Sfocone na Środkowej.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Praga zapomniana

wtorek, 3 sierpnia 2010 5
Są wakacje, więc piękny czas różnych akcji. W urodziny miesiąca lipca odbyła się w ogrodzie Pałacyku Konopackiego akcja The Knot, w ramach projektu "Promised City". Grupy architektów i urbanistów przygotowywały przez kilka godzin projekty z hasłem: "Co dalej z Pałacykiem?". Miasto jak zwykle ma "genialny" pomysł na zrobienie tam muzeum literatury, które ma się nijak do otoczenia.
Nam najbardziej podobał się projekt zakładający utworzenie w Pałacyku akademika z miejscem na dom samotnej matki - tak żeby kobiety tam przebywające mogły pracować na rzecz domu studenckiego.
Pojawiły się też projekty idalistyczne i piękne, jak pomysł obłożenia Pałacyku szkłem albo zorganizowanie w nim przestrzeni wspólnej: z warsztatem rowerowym, ogrodem, hamakownią. Nie wiem, czy jest to możliwe...
Poznaliśmy Natalię, która bardzo chce mieć kota. Życzymy powodzenia na Wyspach :)
Mam nadzieję, że Pałacyk nie podzieli losu parowozowni, o której niebycie przesądziła na pewno gruba kasa grubych panów z kajdanami na szyi.
W trakcie projektowania. Jakie piękne te kolory.
Projekt przestrzeni wspólnej
Szklany dom
Rekreacja - nie zmieniać nic, tylko rewitalizować, odnowić, zachować ogród, stworzyć przestrzeń dla dzieciaków
W środku oldschool ;)
Projekt, który podobał nam się najbardziej. Z niebieską elewacją - na pohybel beżom
Fascynacja firmą ochroniarską. Próba odpowiedzi na pytanie, co się stanie, jeśli dostawimy mur?

wtorek, 29 czerwca 2010

Praskie lato

wtorek, 29 czerwca 2010 0
Zaczęło się od Nocy Pragi, przerwanej ulewnym deszczem, z której mam jeszcze jedną anegdotę. W małej knajpce zaaranżowanej przy niebieskiech aniołach bawiło się świetnie towarzystwo miejscowych. W tle Program I Polskiego Radia, luneta i nóżki w galarecie w menu. Pełna kultura. Pani w radiu zapowiada: Słońce zajdzie dziś o godzinie 20:35, a wzejdzie o 4:48. Na co pan podpierający ścianę: "Nie wierzę w to, ja w to nie wierzę".

Wierzcie lub nie, ale lato na Praszce jest wyjątkowe. Mieszkam w okolicy wyjątkowo zapomnianej przez władze Warszawy zajmujące się rewitalizacją Śródmieścia, więc wokół nie dość, że osypujące się tynki, to jeszcze hałdy piachu i ziemi. W cywilizowanej dzielnicy są piaskownice, tutaj dzieciaki muszą ćwiczyć się w przechodzeniu przez płoty do przedszkolnych ogródków, bo w okolicy marne trzy sprzęty przy ulicy od strony Czynszowej. Na zamkniętych osiedlach lepszych dzielnic dzieci chodzą za rączkę z rodzicami na duże place zabaw. Tutaj grupy dzieciaków w wieku różnym taplają się w błocie obok panów, którzy to niby na spacerze z psem, ale tak naprawdę pyffko za rogiem i fajeczka. Psy wyglądają oczywiście na wniezbowzięte.
Wyjątkowy jest również krajobraz podsklepowy, gdyż zaczął się czas wystawania - gdzie, jak nie tam. Piwo jest, papierosy są, można zapoznać sąsiada. Do wesołego towarzystwa dołączają oczywiście chmary dzieciaków. Pani ze sklepu przy Kowieńskiej chyba w związku z powyższem ku radości gawiedzi paradowała ostatnio w rycerskim hełmie. Jest super.
Do pani Czerwonego Kapturka w okolicach Wileńskiego dołączyła Pani Hippiska - w wieku średnim, z przepaską na głowie i koronkowych rękawiczkach.
Czyli jest kolorowo - jak zwykle.

niedziela, 13 czerwca 2010

Noc Pragi: tambylcy a tubylcy

niedziela, 13 czerwca 2010 3
Wczoraj odbyło się wydarzenie dość niezwykłe, a mianowicie Noc Pragi. Od 16 do 1 w nocy biegaliśmy po ulicach Pragi Starej i Nowej, większość czasu spędziliśmy w tymczasowej siedzibie Stowarzyszenia Nowa Praga, którego członkami - jak się okazało, co bardzo miłe - są nasi sąsiedzi. Pewnie wkrótce również my :)

Imprezy imprezami, ale pragnęłabym oddać to miejsce głosom z offu, czyli prawdziwym tubylcom, tym, którzy na Pradze są naprawdę i nie kupują T-shirtów za 300 zł z Green Establishment (żeby nie było, że coś mam tutaj do kogoś, bo ciuchy są super i ciągle żałuję, że nie zarabiam dostatecznie dużo).
Sytuacja numer jeden, ulica Równa, idziemy z wycieczką "śladami obiektów przemysłowych na Nowej Pradze". Jakaś starsza pani pcha wózek. "Co tutaj oglądać? Tutaj nic do oglądania nie ma".
Sytuacja numer dwa, ulica Wileńska, zaraz obok Wileńskiej 13, gdzie stoi tłumek czekający na debatę na temat rewitalizacji Nowej Pragi. Dwa numery dalej sklep Pod Spalonym Materacem, dwie panie. Maxi solar, jedna bardzo czarna, druga bardzo blond, obie w kolorze pomarańczowym. Miejscowe. "Co tam tyle ludzi? - Eeeee, bo dziś Praga... Praga no. No i co z tego? Za darmo tam coś dają, że tam tyle ludzi?".
Sytuacja numer trzy, ponownie Wileńska 13, do pani rozdającej ulotki podchodzi dwóch "sportowców". Skarpetki szałowo podciągnięte, but sportowy, koszulka sportowa, trzy paski, puszka piwa w dłoni. "Proszę pani, a co dziś jest? - Noc Pragi, będą różne imprezy, rozmowy, koncerty. - A co to znaczy? Że piwo będzie można pić na ulicy?".
Sytuacja numer cztery, Fabryka Wódek "Koneser", wystawa fotograficzna w ramach Fotopolis. Pomiędzy alternatywną młodzieżą leniwie snującą się pomiędzy rzędami z fotografią artystyczną stoi typowy miejscowy obiekt bramny. Czapka z daszkiem jest, skarpeta jest, koszulka sportowa jest, kontrast żółci i fioletu. Jakiś dres, jakiś kresz. W jednej ręce piwo, w drugiej zapalony papieros. Dzwoni komórka: "Jak to gdzie jestem, no, k..., w tej galerii".

Rewitalizujmy Pragę i nie zapominajmy, że żyjemy obok tych, którzy pojęcia nie mają, co tu jest do oglądania. Często nie mają nawet ciepłej wody w domu.

niedziela, 2 maja 2010

Z dymem

niedziela, 2 maja 2010 2
Już nieraz pisałam, że Praga jest traktowana mocno po macoszemu. Mimo obietnic wszelakich ciągle niemal nic się nie dzieje. Bo chyba nie można zaliczyć do tego remontu fasad kilku kamienic, podczas gdy większość po prostu popada w ruinę.
Unikatowe miejsce w Warszawie, z niepowtarzalnym klimatem i co?
Tydzień temu byliśmy na pikiecie w obronie resztek starej praskiej parowozowni mieszczącej się przy ul. Rzeszotarskiej.

Sycylia część 2

czwartek, 22 kwietnia 2010

Sycylia

czwartek, 22 kwietnia 2010 0
Wróciłam - spalona na buzi, jeszcze bardziej piegowata, z obolałą po kilkunastogodzinnej podróży szyją. Warto było i pięknie. Kąpałam się w lodowatym morzu, jadłam karczochy, łapałam w obiektyw uciekające jaszczurki i dużo chodziłam. Z fajnymi ludźmi oczywiście.

środa, 10 marca 2010

Tolek story: początek

środa, 10 marca 2010 0
Tolek, mój nowy rower, wyruszył ze mną ostatnio w mroźny, acz słoneczny dzień na Praszkę. Przejechaliśmy dwa mosty, pomachaliśmy Syrence i Wisełce. Obejrzeliśmy z dala postępy w budowie Narodowego. Potem zaszło słońce i skierowaliśmy się pod adres polecany, oj bardzo, do najlepszej pizzerii po naszej stronie - Renesans, Francuska 33. Pizza na wynos z okienka i domu przez Skarysz. Po drodze pierwszy komplement od tzw. elementu: "Ładny ma pani rower. On od razu zauważył: >Zobacz, jaki dziewczyna ma fajny rower!<. Bo on, proszę pani, jest chory na rowery!".
No i tak, sezon rozpoczęty.

niedziela, 7 marca 2010

Weekend z 8 historiami...

niedziela, 7 marca 2010 0
...które nie zmieniły świata. Jestem jednak pewna, że mogą może nawet zmienić czyjeś życie. Ośmiu bohaterów pochodzenia żydowskiego, jedni z najstarszych, którzy przeżyli, opowiada swoje historie. Bez patosu, bez pompy. O smakach, zapachach, pierwszych miłościach, pierwszych pocałunkach. O szkole, liścikach, rybach po żydowsku i czasach, kiedy tłumnie kąpano się w Wiśle. Widać, jak niesamowicie cieszą się życiem, ciągle uśmiechnięci. Wśród nich wyprostowany 95-latek o niezwykle jasnym umyśle, który pisze 14. książkę. Pani, który wzrusza się na wspomnienie "ozoru peklowanego w sosie chrzanowym" ("Gdyby gdzie pan usłyszał, że w którejś restauracji taki podają, proszę koniecznie dać mi znać"). Piękne, mądre, z cyklu "byle do wiosny".
Film był pokazywany w Hydrozagadce w ostatnią sobotę.
No właśnie, a tu znowu zimno i pada. Tylko słońca ciut więcej.

piątek, 26 lutego 2010

Dziki dziki tłum

piątek, 26 lutego 2010 0
W ostatnich tygodniach staram się tylko przebrnąć bezboleśnie do pracy, zmęczona już przedwiośniem i co raz to powracającą zimą. Z zimowej opresji ratuje mnie trylogia "Millennium" (kompletne uzależnienie). Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od" "Co też pani zmalowała, panno Salander?", wywołując kompletną konsternację M.
A. nie chce iść na czekoladę, bo ma zajęte zatoki. Zajęci są też inni potencjalni czekoladopijacze, nad czym ubolewam. Wizja czekolady z widokiem na Świętokrzyski pozwoliła mi dziś obudzić się po wczorajszym koncercie. Ano właśnie - przedarliśmy się przez dziki tłum pod Hydrozagadką. Dzięki M. i D. udało się z biletami. Pięknie było. Jak w liceum znowu wykrzyczeć "Wkładam, zdejmuję KASTET!". Całe Świetliki mam na kasetach jeszcze. Taka to stara historia.
Zdjęcie Mr Dyducha posłałam do Krakowa. Niewyraźne i zadymione, z komórki.

niedziela, 14 lutego 2010

Grzesiek, kot z Lęborskiej

niedziela, 14 lutego 2010 3
Grzechu to kot, który mieszkał gdzieś obok Praga Tower. Urządził się w życiu tak, że pukał do naszych znajomych w okno, wpadał na jedzenie, a potem oni go wypuszczali. Okazało się, że ślady łapek na śniegu prowadzą o ich sąsiadki. Tak powstała teoria, że to pewnie jej kot. Nieustraszony Cat Rescue Crew w składzie ja i mój TŻ wyruszył na ratunek biednemu kotu w celu uświadomienia domniemanej właścicielce, że kota na Pradze wypuszczać nie należy. Sąsiadka jednak okazała się kolejną dokarmiającą zaradnego Grzesia. No i Grześ wylądował u nas.
Jako kot niezależny sprytnie zraża do siebie kolejne domki, bo Grzechu to kot dla konesera. Potrafi nawarczeć, pacnąć łapą, a za chwilę zamienić się w rozmruczanego aniołka. Lubi zielony kocyk, lubi ugniatać szczura. Ma fazę na picie wody prosto z kranu. Oj, Grzesiu, i co tu z tobą zrobić?
 
◄Design by Pocket, BlogBulk Blogger Templates. Distributed by Deluxe Templates